Gotowi do szkoły
23 lipca 2011Nauczyciel może bardzo pomóc swojemu uczniowi w osiągnięciu dojrzałości szkolnej. Jego praca nie powinna się jednak sprowadzać tylko do nauczenia dziecka czytania, pisania i liczenia. Musi polegać też na udzielaniu mu takiej pomocy i na stworzeniu takich warunków do nauki i zabawy, by dojrzało emocjonalnie i społecznie, uwierzyło w swoje możliwości.
Czy moje dziecko poradzi sobie w pierwszej klasie? – takie pytanie zadaje sobie wielu rodziców dzieci 6-letnich kończących naukę w „zerówce”. Także nauczyciele oddziałów przedszkolnych zastanawiają się, czy ich wychowankowie gotowi są do podjęcia nauki w szkole: czy osiągnęli stopień rozwoju fizycznego, umysłowego i społecznego, który umożliwi im udział w życiu klasy i szkoły? Czy wystarczająco opanowali umiejętność czytania, pisania i liczenia?
Zacznijmy od zdefiniowania gotowości szkolnej, nazywanej też dojrzałością szkolną albo przygotowaniem do szkoły. Stefan Szuman uważa, że dojrzałość szkolna to poziom rozwoju fizycznego, społecznego i psychicznego, który czyni dziecko wrażliwym i podatnym na systematyczne nauczanie i wychowanie w klasie pierwszej. Zauważmy, że termin ten zawiera w sobie kryteria rozwojowe (rozwój fizyczny, społeczny i fizyczny) oraz kryteria umiejętności (czytania, pisania i liczenia). Z kolei Maria Przetacznikowa określa dojrzałość szkolną jako „długotrwały proces przemian psychofizycznych, który prowadzi do przystosowania się dziecka do szkolnego systemu nauczania początkowego (…). Na dojrzałość szkolną składają się różnorodne doświadczenia dzieci w sferze motorycznej, umysłowej, emocjonalnej i społecznej”.
Określenie proces zakłada zmiany zachodzące w czasie. Stawia to przed nauczycielem wyzwanie na początku roku szkolnego, kiedy spotyka się z grupą sześciolatków – świeżo upieczonych „zerówkowiczów”. Dzieci przychodzą do oddziału przedszkolnego z różnorodnym „bagażem doświadczeń życiowych” (np. jedne uczęszczały do przedszkola, inne nie; jedne mają rodzeństwo, a inne są jedynakami; jedne pochodzą z rodzin, w których zaspokajano ich potrzeby poznawcze i uczuciowe, a inne z rodzin zaniedbanych, patologicznych itd.). Przy tak zróżnicowanej grupie zadaniem nauczyciela jest pomóc dzieciom we wszechstronnym rozwoju, szczególnie w słabiej rozwiniętych sferach. Różnice indywidualne w rozwoju dzieci sprawiają, że do każdego należy podejść indywidualnie.
Kiedy Darek przyszedł we wrześniu do „zerówki”, był trochę nieśmiały i niepewny. Powoli zaczynał nawiązywać relacje z siedzącymi obok kolegami, ale nie inicjował żadnych zabaw. Najpewniej czuł się w swojej ławce, kolorując malowanki i układając najprostsze puzzle. Nauczyciel, chcąc ośmielić dziecko, często wspólnie z nim układał puzzle i powoli przekonywał do wyjścia z ławki i zabaw w kącikach zainteresowań. Wreszcie Darek, trzymając nauczyciela za rękę, odważył się pobawić w kąciku samochodami. Dołączyli do niego inni chłopcy. Stopniowo Darek zaczynał zostawać z dziećmi i nauczyciel nie musiał stale z nim przebywać. Wielokrotnie jednak zachęcał chłopca do wykonywania różnorodnych czynności, chwaląc go najpierw za właściwie ułożone puzzle, potem za ciekawie skonstruowane tory samochodowe, budowle z klocków itp.
Po miesiącu Darek czuł się w grupie pewnie i dobrze. Sam inicjował zabawy i włączał w nie kolegów, nauczycielowi mówił o swoich potrzebach, sukcesach i konfliktach. Zaczął też próbować sił w nowych sytuacjach i coraz częściej przystępował do nowych zadań, bez lęku przed krytyką czy porażką. W momencie, kiedy przyszła nowa trudność – nieumiejętność dzielenia wyrazów na sylaby i głoski (w tym czasie wszystkie dzieci z klasy już sobie z tym radziły) – Darek nie zrażał się i chętnie ćwiczył. Wcześniejsze doświadczenia pozwoliły mu utrwalić w sobie przekonanie, że potrafi poradzić sobie z zadaniem. Odnalazł w sobie pozytywne cechy i mocne strony. Dodatkowe ćwiczenia dotyczące analizy i syntezy wzrokowo-słuchowej w szkole oraz bardzo dobra współpraca z matką dziecka dały świetne rezultaty: po upływie pierwszego semestru dziecko bez trudu dzieliło wyrazy, a w efekcie coraz lepiej czytało.
W tym przykładzie ważne było to, że nauczyciel dał dziecku uwagę, czas, zachętę i zrozumienie. Powyższe działania przyniosły rezultat, który pomoże Darkowi odnosić sukcesy w szkole, bowiem zdobył on gotowość do uczenia się.
Większość dzieci rozwija się prawidłowo – czyli stan ich rozwoju fizycznego i psychicznego jest odpowiedni do ich wieku. Ale, jak wspomniałam wcześniej, istnieją duże różnice indywidualne w rozwoju dzieci i niektóre jego sfery wymagają dłuższej niż u innych pracy ze strony dziecka, nauczyciela i rodziców. Tak było z Konradem, który uwielbiał ruch, częste zmiany aktywności i zawsze miał wiele do powiedzenia. Dużo wiedział o świecie, miał bujną wyobraźnię, był spostrzegawczy, bystry i bardzo towarzyski. Kiedy przychodziło do słuchania opowiadań i wierszy, do oglądania teatrzyku czy bajek – nie było lepszego słuchacza czy widza. Gdy jednak trzeba było wykonać ćwiczenia graficzne, wymagającą dokładności pracę w podręczniku lub zadanie wymagające długotrwałej koncentracji na jednej czynności, Konrad szybko się zniechęcał, przerywał pracę, narzekał i marudził. Jego prace były niestaranne, niedokładne i niedokończone.
Pozornie najlepszym sposobem zaradzenia trudnościom Konrada z koncentracją byłoby przytrzymanie go przy pracy, zmuszenie do dokładności i kończenia zadań. Aż chciałoby się powiedzieć do chłopca: „Zobacz, jak pisze Ania: jest taka dokładna i staranna”; „Czemu jeszcze nie dokończyłeś zadania? Wszystkie dzieci już skończyły”. Czy takie porównania pomogłyby Konradowi? Sądzę, że raczej wywoływałyby w nim poczucie winy, ośmieszały go i zawstydzały. Konrad był nakierowany na świat zewnętrzny, potrzebował ciągle nowych i zmieniających się bodźców. Krytyka bardzo szybko go zniechęcała. Zatem oczekiwanie, by pracował dokładnie i starannie nad wycinankami czy szlaczkami, było niemożliwe do spełnienia. Konrad po prostu taki się urodził. Ale jak mu pomóc, by był gotowy do nauki w szkole? Uwaga, czas, zachęta i zrozumienie dadzą wcześniej czy później pożądany efekt. Nauczyciel chłopca zdawał sobie z tego sprawę, nie oceniał go więc ani nie poganiał. Okazywał mu natomiast uwagę i zrozumienie, mówiąc np.: „Wiesz, rozumiem cię, bo dokoła jest tyle ciekawych rzeczy, że chciałoby się szybko skończyć to wycinanie i zająć się czymś innym”. Często też zachęcał i mobilizował chłopca: „No widzisz, już tyle zrobiłeś i udało ci się! To ćwiczenie wymaga naprawdę wiele wytrwałości. Ale ładnie wyszedł ci ten szlaczek!”.
Chłopcu potrzebne też były częstsze niż w przypadku innych dzieci krótkie przerwy w trakcie wykonywania zadania. Praca z Konradem trwała przez cały rok i powoli pojawiały się pierwsze efekty: dziecko zaczęło kończyć proste zadania, a jego prace były coraz lepsze. Nie znaczy to, że Konrad, idąc do I klasy, nie miał już żadnych trudności w wykonywaniu podobnych ćwiczeń, ale „zerówka” pomogła mu osiągnąć pierwsze sukcesy, ukształtowała w nim wytrwałość i systematyczność, tak przecież potrzebne pierwszoklasiście.
Te dwa przykłady pokazują, że praca nauczyciela nad osiągnięciem przez uczniów gotowości szkolnej nie sprowadza się tylko (jak często się sądzi) do wyćwiczenia umiejętności czytania, pisania i liczenia. Polega też na udzieleniu dziecku takiej pomocy i na stworzeniu mu takich warunków do nauki i zabawy, by dojrzało emocjonalnie i społecznie, uwierzyło w swoje możliwości.
Maria Przetacznikowa podkreśla, że dojrzałość szkolna ucznia „jest wynikiem współdziałania dwóch procesów rozwojowych: dojrzewania i uczenia się”. Nauczyciel nie może więc zająć się tylko nauczaniem i egzekwowaniem umiejętności. Musi pamiętać o tym, że dziecko dojrzewa także emocjonalnie, społecznie oraz fizycznie i trzeba mu pomóc, by osiągnęło dojrzałość w obu tych procesach.
Podczas całorocznej pracy z dziećmi nauczyciel powinien nie tylko zatroszczyć się o to, by jego uczniowie osiągnęli gotowość szkolną, ale też badać jej zaawansowanie. Wielu nauczycieli korzysta w tym celu z gotowych ankiet i kart obserwacji dziecka lub konstruuje własne. Mają one za zadanie określić postępy dziecka zarówno w trakcie roku szkolnego, jak i na jego zakończenie. Godnym polecenia narzędziem pomiaru jest Test Dojrzałości Szkolnej (w skrócie – Test DS), zaproponowany przez Barbarę Wilgocką-Okoń. Ten instrument diagnozy jest niezwykle pomocny w zdobywaniu informacji o możliwościach rozwojowych i poznawczych dziecka, w prognozowaniu jego powodzenia w nauce. Wieloletnie doświadczenie pokazuje, że dzieci uzyskujące wysoki poziom gotowości do podjęcia obowiązków szkolnych osiągały pełne lub częściowe powodzenie w nauce. Trzeba jednak wciąż pamiętać, że jedne gotowość tę osiągają wcześniej, inne później, a zdarzają się i takie, które „dojrzewają” opornie. Takich uczniów szkoła – za zgodą rodziców – kieruje do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Opinia specjalistów dostarcza dokładnych informacji pozwalających ustalić postępowanie pedagogiczne i terapeutyczne. Pracownicy poradni przedstawiają też ewentualne sugestie co do dalszej edukacji dziecka, np. że lepiej byłoby, gdyby odroczyć jego pójście do szkoły. Z opiniami nauczyciela i poradni zapoznają się rodzice i to oni ostatecznie podejmują decyzję, czy ich dziecko będzie jeszcze przez kolejny rok uczęszczało do oddziału przedszkolnego, czy też poślą je do pierwszej klasy.
Z rozmów, które prowadziłam z rodzicami, wiem, jak trudno jest im pogodzić się z faktem, że ich dziecko nie radzi sobie w „zerówce” i nie jest gotowe do nauki szkolnej. Kiedy jednak patrzymy na ludzi wokół siebie, widzimy, że są wśród nas naukowcy, sprzedawcy, kierowcy, lekarze, sportowcy itd. Ludzie są różni i na pewno o ich wartości nie stanowi wykształcenie. Podobnie jest z dziećmi. Mają one różny potencjał i zdolności, dlatego jedne zostaną rolnikami, a inne będą politykami, jedne będą jeździły po świecie, a inne będą strzelać gole w jakiejś drużynie piłkarskiej. Zacytuję na koniec opinię profesora Jamesa Dobsona, wybitnego amerykańskiego pediatry, zawartą w jego książce Rozmowy z rodzicami: „Niektóre sprawy w życiu są ważniejsze niż wyniki w nauce, a jedną z nich jest poczucie własnej wartości. Dziecko musi żyć nawet wtedy, gdy wie mało o czasowniku, ale jeśli brakuje mu ufności w siebie i szacunku dla siebie, wtedy jego szanse życiowe będą małe. Chcę wyrazić przekonanie, że dziecko niewyposażone w tradycyjne elementy nauczania nie jest gorsze od swoich rówieśników. Ma wartość i godność ludzką jak młody, intelektualny »orzeł«. Niewłaściwe jest kulturowe wypaczenie, które każe oceniać wartość dziecka według jego zdolności”.
Martyna Sierka jest nauczycielką ze specjalnością „wychowanie przedszkolne”, ukończyła też studia podyplomowe w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach w zakresie nauczania początkowego. Od 15 lat pracuje w oddziale przedszkolnym Szkoły Podstawowej w Brzechowie (woj. świętokrzyskie).
Martyna Sierka
Artykuł pochodzi z czasopisma Psychologia w Szkole nr 3/2005.
Artykuł zamieszczony za zgodą wydawcy.