Angry Birds w służbie fizyki, czyli cokolwiek robisz – uczysz się
2 listopada 2014O grze Angry Birds słyszał już chyba każdy. Od 2009 roku jej kolejne wersje i odmiany goszczą w naszych komputerach, tabletach i telefonach. Jak podają źródła internetowe, grę pobrano ponad 2 miliardy razy. I jeśli nawet wziąć dużą poprawkę na wiarygodność tych danych, to liczby robią wrażenie. Przyznaję, że sam jestem jednym z tych milionów – aplikację mam zainstalowaną w smartfonie, a i na komputerze czasem zdarza mi się zagrać. No i oczywiście nie gram sam. Mój sześcioletni syn, jak na dziecko XXI wieku przystało, ciągnie do wszelkiego rodzaju elektronicznych zabaw jak sroka do świecidełek. Oczywiście muszę jego zapędy hamować i ograniczać, ale już teraz widzę, że moje wysiłki tylko tymczasowo rozwiązują problem. Wiedziony rodzicielską troską zastanawiam się, że skoro i tak będzie grał, to jak sprawić, żeby nie była to tylko i wyłącznie bezrefleksyjna rozrywka, ale i nauka?
Przyjrzyjmy się odrobinę bliżej rozgrywce w Angry Birds. Mechanika zabawy jest prosta: za pomocą wielkiej procy należy wystrzeliwać ptaki-pociski w kierunku budowli wrogich świń. Po zderzeniu budynki i przeciwnicy rozpadają się i pojawia się kolejny, zazwyczaj bardziej skomplikowany etap. Zadaniem gracza jest takie ustawienie siły strzału i nachylenia procy, żeby wyznaczoną liczbą ptaków zniszczyć wszystkie wrogie obiekty. Najwięcej punktów dostaje się za wyczyszczenie planszy jednym strzałem, co wymaga odpowiedniego dobrania parametrów wystrzelenia i lotu ptaka. Proste, prawda? I na dodatek wydaje się, że oprócz miłej dla oka grafiki i śmiesznych dźwięków w tej zabawie nie ma nic o wartości edukacyjnej. Wróćmy jednak kilka zdań wcześniej. Opisując grę, użyłem zwrotów „siła strzału”, „nachylenie”, „tor lotu”. To przecież nic innego jak zagadnienia związane z fizyką i poruszaniem się obiektów.
I tutaj otwiera się pole do popisu dla rodzica i nauczyciela. Przecież bawiąc się w Angry Birds, dziecko odkrywa zależności wpływające na ruch przedmiotów. Czy aby osiągnąć najlepszy wynik, trzeba wystrzelić ptaka mocno i równolegle do podłoża, a może lżej i bardziej pionowo? Jak wygląda tor lotu przy różnych ustawieniach procy? Jak poleci ptak duży i ciężki, a jak mały i lekki? Wszystko to dziecko odkrywa drogą prób i błędów przy okazji dobrej zabawy. Właściwie to nawet nie wie, że się czegoś uczy. I tutaj jest właśnie miejsce dla Ciebie. Zwróć dziecku uwagę na te prawidłowości. Opowiedz o ruchu, siłach, wektorach (małą powtórkę teoretyczną zamieściliśmy w artykule Angry Birds – gdzie jest ta fizyka?).
Wystarczy zasygnalizować temat, zwrócić dziecku uwagę, że „tam w środku” jest coś więcej niż strzelanie ptakami do świń. Nawet jeśli w przekonaniu dziecka będzie to nadal tylko zabawa, to my rodzice będziemy wiedzieć, że zasadziliśmy w młodej głowie ziarenko wiedzy.
Kiedy patrzę na to, jak codziennie mój syn zajmuje się swoimi sprawami: jak z wystawionym językiem odrabia lekcje, z zaangażowaniem buduje z klocków, jeździ samochodami po dywanie, ogląda bajki, a czasem zwyczajnie się nudzi, to jestem przekonany, że cały czas czegoś się uczy. Zdobywa nowe umiejętności ogólne, ale i wiedzę „fachową”. Czasem wystarczy kilka słów, by ukierunkować naturalną ludzką ciekawość i sprawić, żeby dobra zabawa przerodziła się w dobrą zabawę z odrobiną nauki. Jeżeli macie w swoich urządzeniach Angry Birds, to włączcie sobie jeden etap i popatrzcie na ptaki innym okiem – okiem fizyka. Ja tymczasem poszukam kolejnych gier, które kryją w sobie drugie dno.
Krzysztof Słomowski