Porozmawiajmy o owcach, czyli jak się obronić przed złym wilkiem i nie tylko
22 października 2014„Hej! Tu Wojtek, też mam 12 lat” – z pewnością nie tylko mnie zapadł w pamięć ten kadr z reklamy społecznej – opasła sylwetka dorosłego mężczyzny w przykrótkim podkoszulku, wystukującego te słowa na klawiaturze. Słowa skierowane do dziecka, które ufnie poszukuje przyjaciół w Internecie. Obrazek z tej kampanii to bardzo udana wizualizacja koszmaru rodzica – na moje ufne i ciekawe świata dziecko czyha milion pułapek. Jak więc mam chronić własne dziecko, żeby unikało sytuacji niosących zagrożenie, ale korzystało z bogactwa wiedzy i rozrywki, którą oferuje globalna sieć?
Jak zachęcać, by budowało relacje z rówieśnikami, ale nie stało się ofiarą nadużycia i przemocy? Jak zwykle uniwersalnym środkiem jest ROZMOWA.
Jednak jak można skutecznie przemówić do osoby, której wydaje się, że nie musi jeździć w kasku, bo „przecież już umie dobrze jeździć na rowerze”, osoby która spontanicznie zatrzymuje się przy każdym psie i rozpoczyna pogawędkę z jego właścicielem, a podczas rozmowy przez Skype’a radośnie pokazuje kuzynom swoje urodzinowe prezenty?
Jak mam rozmawiać ze swoją (dopiero zaczynającą internetowe życie) córką, żeby przekazać jej wiedzę o zagrożeniach, ale jednocześnie nie zniszczyć dziecięcej ufności, spontaniczności, ciekawości świata, które przecież tak mnie zachwycają?
Okazało się, że z pomocą przyszły mi zwierzęta. A konkretnie owce. Owce w Sieci: http://pl.sheeplive.eu/
Tematem bezpieczeństwa w Internecie zajmowali się już prawie wszyscy. Znam wiele materiałów dydaktycznych poświęconych temu, jak z dziećmi w wieku wczesnoszkolnym omawiać problem zagrożeń, ale owce rządzą. I są na wypasie;-)
Co robią owce? Otóż wełniaste zwierzaczki zawzięcie surfują po Internecie, robią sobie zdjęcia komórkami i rozsyłają je znajomym, szukają w sieci nowych przyjaciół – czyli wszystko to, co uwielbiają nasze pociechy. Ta radosna działalność nieuchronnie sprowadza kłopoty na niektóre z nich – wilk (a czasem nawet cała wataha) tylko czeka na łatwowierny kąsek. Niekiedy zdarza się też, że to nie zły drapieżnik, ale własne stado prześladuje nieszczęsną owieczkę, która zaliczyła wpadkę – a jest to bardzo dotkliwe. Samo życie. Na szczęście nad rozbrykaną gromadą czuwa doświadczony Baca wraz ze swym pomocnikiem Jaśkiem (też rozbrykanym i popadającym w tarapaty). Ten duet zawsze zauważy, która z podopiecznych jest smutna, i potrafi wykryć źródło kłopotów. Na końcu każdego filmiku pojawia się Gajowy, który wypowiada przystępnie sformułowaną radę bądź przestrogę.
Historyjki są zabawne i atrakcyjne dla dziecka, lecz jednoczenie niosą bardzo czytelny przekaz. Każda z animacji opowiada o jednym zagrożeniu. Każda wyjaśnia, dlaczego bohater popada w tarapaty i jak należy zareagować, jeśli przydarzy się nam podobna sytuacja. Bez moralizowania i nachalnego dydaktyzmu.
No dobrze, ale jak sprawić, żeby nasze zabiegi wychowawcze nie skończyły się jedynie na wspólnym oglądaniu zabawnych kreskówek? Niezrażona tytułem „Podręcznik dla nauczycieli” zajrzałam do scenariusza zajęć, który dołączono do filmów.
I tu znalazłam opis ćwiczeń, które po małej modyfikacji z powodzeniem można zrealizować w domu (nie zajmie to więcej niż 20–30 minut). Schemat jest bardzo prosty:
1. Wybierz jedno zagadnienie i wstępnie porozmawiaj o nim z dzieckiem.
2. Obejrzyjcie wspólnie wybraną przez ciebie kreskówkę (wcześniej wyjaśnij, że owieczki zachowują się tak jak dzieci).
3. Porozmawiajcie o tym, co wydarzyło w bajce, zwracając uwagę na emocje bohatera.
4. Przejdź do tematu zagrożenia, o którym mówi bajka (powinno ono zostać nazwane), niech dziecko (przy twojej pomocy) opowie, jaki błąd popełnił bohater, kto mu pomógł i – najważniejsze – jaki wniosek my możemy wyciągnąć z tej historii.
Prawda że nie święci garnki lepią? Jestem przekonana, że można przeprowadzić z dzieckiem taką rozmowę, nie będąc nauczycielem mianowanym. W domu nie trzeba też kurczowo trzymać się zaprezentowanego schematu i za każdym razem sztywno realizować punkt po punkcie – najważniejsza jest szczera przyjazna rozmowa i nasza świadomość, po co rozmawiamy.
I nie zrażajmy się, jeśli po pierwszym obejrzeniu kreskówki głównym odkryciem naszego dziecka będzie: „Bekanie jest świetne! Mamo, chcę się nauczyć bekać tak głośno jak Jasiek!”. Po kilku dniach to przechodzi i można wrócić do tematu…
Marta Zaremba
P.S. A więcej szczegółów i inspiracji do zabaw z dziećmi znajduje się w scenariuszu.