Dziecko online
22 października 2014Okna mają to do siebie, że mogą wpuścić zarówno powiew świeżego powietrza, jak i złodzieja (lub zapach z pobliskiego wysypiska śmieci). Oczywiście okno można zabezpieczyć tak, by nasz dom przypominał trudną do zdobycia twierdzę. Wstawiamy kraty, rolety antywłamaniowe, instalujemy alarm, kupujemy psa i uczulamy sąsiadów. Mamy poczucie bezpieczeństwa.
Jak jednak zabezpieczyć największe okno świata, a w zasadzie największe „okno na świat”? Mowa oczywiście o Internecie. Jako osoby dorosłe wcielamy się w rolę kluczników, którzy w swoich rękach dzierżą wytrych otwierający portal na bezmiar Internetu. W naszej, rodziców i opiekunów, gestii leży decyzja, kogo z zewnętrznego świata do naszego domu-twierdzy wpuścimy, a komu damy odpór. Sposoby zabezpieczenia naszych pociech (przez „pociechy” rozumiemy osoby od 5 do 16 roku życia) przed czyhającymi na nie zagrożeniami są o wiele bogatsze, niż w przypadku tradycyjnego okna.
Samo zagadnienie bezpiecznej sieci jest tak szerokie, że jednym tekstem nie wyczerpałby go nawet mistrz krótkiej formy Truman Capote. Gdyby w jego czasach istniał internet. Może więc na początek jeden z jego aspektów: wiek użytkownika. Zgodnie bowiem z ostrzeżeniami terapeutów uzależnień, obok alkoholu i narkotyków, w grze znajduje się kolejny, nie mniej niebezpieczny, zawodnik – Internet właśnie. Szczególnie podatne na tę formę uzależnienia są umysły młode, uznające za coś oczywistego obecność w ich życiu Internetu, ba, niewyobrażające sobie świata, w którym mogłoby go nie być i kiedyś go nie było.
Badający zagadnienie bezpiecznego Internetu edukatorzy i eksperci z amerykańskich organizacji Wired Safety i Teenangels wskazują, że ofiarami przestępstw internetowych są już 6-, 8-letnie dzieci. Padają nimi, tworząc konta użytkowników na potrzeby szkoły, portali społecznościowych, czy też stron z grami. Trudno mi sobie wyobrazić 6-letnie dziecko siedzące samotnie przed komputerem i klikające bezmyślnie w wyświetlające się na ekranie treści (bo przecież z czytaniem i pisaniem to jeszcze jakoś płynnie u niego nie jest). Bardziej już wierzę w klikanie instynktowne. W to, co się rusza, świeci, kusi kolorami. Choć znowu nie pasuje mi jeden element tego obrazka z wyobraźni – dziecko SAMOTNIE siedzące przy urządzeniu online.
Jako ojciec 8-latka jestem już sobie w stanie wyobrazić dziecko w jego wieku pozostawione na chwilę przy laptopie, nad jakąś grą online. Bo rodzice „muszą na chwilę wyskoczyć do sklepu” lub „przygotować kolację”. I jestem też w stanie wmówić sobie, że to właśnie w takich momentach na chwilę nieuwagi rodziców i naiwność dziecka o czystym umyśle czekają gdzieś w cyberświecie tysiące mniejszych lub większych zagrożeń.
W tym miejscu nie pomoże żadna zapora w postaci najlepiej nawet opracowanego software’u. Wiemy, jakimi talentami dysponują kilkuletnie pociechy. Tworząc sobie znane skróty klawiszowe, potrafią obrócić pulpit monitora o dowolny kąt, zablokować urządzenie, lub zmienić interfejs. W przypadku najmłodszych użytkowników Internetu najlepszym zabezpieczeniem przed niepożądanymi przygodami w sieci pozostają rodzice. I przyznam się, że w przypadku moim i mojego syna, zabezpieczamy się przed szkodliwymi treściami metodą chałupniczą – osobiście wchodzę i sprawdzam strony, na które ma ochotę wejść mój syn, gram przed nim w znajdujące się na nich gry. Często płacąc kilogramami cierpliwości.
Oczywiście „metoda chałupnicza” działa w przypadku dzieci 8-, 9-letnich i młodszych. Co jednak, gdy starsze dziecko dysponuje już swoim sprzętem – tabletem, laptopem, smartfonem? O sobie wiem jedno: z pewnością nie poczuję się na tyle pewnie, żeby w dniu dziesiątych urodzin syna przestać zupełnie kontrolować treści i odwiedzane przez niego portale. Nie nastąpi to pewnie również wtedy, gdy syn osiągnie trzynasty rok życia, kiedy to nabędzie zdolności do czynności prawnych w ograniczonym zakresie (jak abstrakcyjnie w odniesieniu do „naszych” dzieci by to nie brzmiało). Z teorii i trochę odleglejszej w czasie praktyki wiem, że nastoletnie dzieci myślą o sobie w kategoriach niedocenianych dorosłych. Wtedy też wzrasta ich podatność na atrakcje ze świata zewnętrznego. Zwłaszcza, że często nie idą one w parze z wartościami, którym wierni pozostają rodzice.
Zatem, dopóki strony internetowe nie wprowadzą ratingu wiekowego (znanego np. z gier pudełkowych systemu PEGI – specjalnych oznaczeń umieszczanych przy opisach gier lub na ich pudełkach), umożliwiającego skuteczną weryfikację wieku osoby odwiedzającej stronę, pozostanę przy prewencji i kontrolingu. Niczym baca, pilnujący swych owiec (http://pl.sheeplive.eu/). Na razie ten system działa.
Zbigniew Jacynowicz