
Jak zaplanować pracę – czyli układamy harmonogram pracy Rady Rodziców
1 grudnia 2010Fundusze Rady Rodziców
Wielu rodziców-liderów Rad Rodziców skarży się na różnych spotkaniach szkoleniowych i dyskusyjnych, że przez administrację swoich szkół są traktowani jak „maszynki do składania podpisów w odpowiednim miejscu” – a tym miejscem są opracowane bez ich udziału preliminarze wydatków i sprawozdania finansowe Rady Rodziców, na których zawartość nie mieli najmniejszego wpływu. Szkoła oczekuje od nich, by nie mieszali się w jej życie, tylko grzecznie firmowali gospodarowanie rodzicielskimi składkami.
To tradycja stara jak socjalistyczna szkoła i wreszcie mamy szansę z nią zerwać.
Co nam daje tę szansę?
Wyobraźcie sobie, że… globalny kryzys ekonomiczny!
Spójrzcie, jak sprytnie wykorzystuje go dla pomnożenia swoich zysków Wielki Kapitał: drastycznie okraja wydatki na pracowników, okrawa zatrudnienie, zmniejsza ich pensje, ze smutnym uśmiechem podwyższa koszty świadczenia usług. A wszystko „po to, by nie załamała się gospodarka…”
Skorzystajmy z tego argumentu i my. I – podobnie jak Wielki Kapitał – poczyńmy „kroki uprzedzające”.
Społeczeństwo będzie ubożeć, naszej społeczności to pewnie też nie ominie, musimy być przygotowani na to, że coraz mniej rodziców będzie stać na systematyczne wpłaty na fundusz Rady Rodziców, a wpłacane sumy też będą się kurczyć. Dla dobra naszej szkoły nie możemy dopuścić do załamania się tego funduszu. Trzeba w poważnym stopniu zmienić zasady pozyskiwania środków od rodziców, tak by zmotywować ich do wnoszenia wpłat, wprowadzić możliwość wnoszenia pracy zamiast gotówki, ale przede wszystkim – zrestrukturyzować wydatki tak, by rodzice mieli świadomość, że każdy grosz z ich datków jest zagospodarowywany bardzo rozważnie dla dobra ich dzieci.
Ilu dyrektorów szkół jest w stanie długo dyskutować z takim wyjaśnieniem konieczności zmian?
Ile czasu są w stanie bronić np. „kosztów obsługi księgowej”, które w wyjątkowo patologicznych sytuacjach są w stanie zeżreć ponad 70% funduszu!?
Paru takich na pewno się znajdzie…
Ale na tych z czasem znajdziemy kolejne, specyficzne dla sytuacji sposoby perswazji.
A teraz zabierzmy się za wprowadzanie w czyn tego, co tak bojowo zapowiedzieliśmy dyrekcji.
Jak się do tego zabrać?
Zacznijmy od kardynalnego pytania:
Na co Rada Rodziców powinna wydawać swoje pieniądze?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba najpierw zdiagnozować potrzeby środowiska szkolnego, czyli uczniów i rodziców.
• Wynajowanie prowadzącego grupę wsparcia dla rodziców mających trudności wychowawcze
– dla rodziców dzieci przejawiających zachowania agresywne;
– trudności okresu dojrzewania;
– dla rodziców dzieci sięgających po używki.
• Wynajmowanie zawodowego mediatora do prowadzenia mediacji w konfliktach
między uczniami (bójki, zawzięte kłótnie, przypadki przemocy psychicznej, stalkingu, przemocy grupowej, nawet – kradzieże)
• Finansowanie „szkolnego uniwersytetu dla rodziców”
wykłady, warsztaty i konsultacje pogłębiające wiedzę psychologiczną i kompetencje wychowawcze rodziców
• Szkolny (lub – Międzyszkolny) festiwal naukowy (czyli po prostu konkurs na najlepsze uczniowskie projekty o charakterze badawczym)
(kto widział film pt. „Bezbronne nagietki” szybko zrozumie, co mam na myśli, a przede wszystkim – na jaki efekt tu liczę)
• Szkolny konkurs literacki
i – publikacja wszystkich nagrodzonych prac w wersji książkowej. A to mogą być nie tylko najwyśmienitsze (i w dodatku – czytane przez absolutnie wszystkich obdarowanych) nagrody książkowe na koniec roku, ale jeszcze mogą posłużyć do zbierania dodatkowych funduszy – no wyobraźcie sobie teraz, po ile egzemplarzy takiej książki będą chcieli kupić rodzice większości nagrodzonych uczniów: dla cioć, babć, chrzestnych itd. Czyli mamy baaaardzo dużo „grzybów w jednym garnku”:
1. dzieciaki chętniej zaczną pisać (i myśleć twórczo),
2. nakłonimy do czytania wszystkich – ręczę na podstawie wieloletniego doświadczenia, że nawet takich, dla których to będzie pierwsza przeczytana od deski do deski książka w życiu,
3. damy dzieciakom nagrody, których żadne z nich nie „rypnie pod szafę” – a taki jest los sporej części (jeśli nie większości) książkowych nagród,
4. podniesiemy prestiż dzieciaków twórczych,
5. możemy nie tylko odzyskać wkład finansowy, ale jeszcze zarobić na tym tyle, że pokryjemy z tego jakiś inny wydatek, czyli –
6. na pewno nie wywalimy tych pieniędzy w błoto…
A jeżeli nauczyciele polskiego skarżą nam się, że dzieciaki niechętnie piszą zadawane przez nich „wypracowania”, możemy im zaproponować nieco podobną inicjatywę:
• Całoroczny konkurs na „wypracowanie miesiąca”
z efektami identycznymi, jak przy konkursie literackim. Tyle, że działanie na dzieci tego „myku” można jeszcze dodatkowo wzmocnić, finansując z funduszy RR druk każdego wypracowania miesiąca, wybranego przez jury złożone ze wszystkich polonistów szkoły, w najbliższym numerze gazetki szkolnej. To sposób na zasilenie finansowe gazetki, danie jej dobrego (a w dodatku – nerwowo wyczekiwanego i czytanego przez wszystkich) materiału. Mamy jak w banku, że publikowane na bieżąco nagrodzone wypracowania będą wywierały natychmiastowy wpływ na jakość prac oddawanych przez uczniów nauczycielom.
• Międzyklasowy konkurs na jednodniową akcję edukacji ekologicznej
dla całej szkoły, a jeszcze lepiej – dla całej społeczności szkolnej.
nagrodą główną może być fundowany przez RR wyjazd na „zieloną szkołę” z prezentacją tej akcji dla kolegów z innej części kraju. A potem – przyjęcie na podobnym programie tamtych kolegów w swojej szkole. Rady Rodziców nie wykorzystują swojego potencjału w wielu dziedzinach. Ale na prawdę nie rozumiem, dlaczego ich członkowie nie zaprzyjaźniają się (na przykład w czasie prywatnych wojaży po kraju) z członkami innych Rad Rodziców i nie organizują wspólnych inicjatyw. Na przykład takich, jak współorganizowanie „zielonych szkół”, tak, żeby dzieciaki nie tylko coś pozwiedzały i odbębniły jakieś iluzoryczne lekcje, ale w dodatku do tego interesu zaprzyjaźniły się z (nieprzypadkowymi) rówieśnikami o takich samych lub podobnych zainteresowaniach.
• Piknik integracyjny
dla nowoprzyjmowanych uczniów i ich rodziców, poprzedzający rozpoczęcie roku szkolnego. Połączony ze spokojnym oprowadzaniem po całej szkole i wyjaśnianiem wielu niezbędnych rzeczy na jej temat (oraz – na temat RR i SU)
• Publikacja informatora o szkole dla rodziców nowych uczniów
a w takim informatorze wszystkie ułatwiające życie rodzicom informacje: gdzie i kiedy można zastać dyrektora, pedagoga, psychologa; u kogo i ile płaci się za obiady; w jakich godzinach i na jakich zasadach działa świetlica; zajęcia popołudniowe dla uczniów; terminy wywiadówek; jak i u kogo starać się o pomoc socjalną; wypis najważniejszych zapisów ze statutu szkoły; jak to jest z SKS-em; no i oczywiście – wszystko, co ważne na temat Rady Rodziców… zresztą, czy ja Wam mogę dyktować, jakie informacje przydadzą się ludziom, którzy pierwszy raz wkraczają ze swoim dzieckiem w mury Waszej szkoły? Sami lepiej zbierzecie od rodziców informacje o tym, co warto umieścić w takim informatorze…
• Sobotnie warsztaty rzemiosł artystycznych dla uczniów
nieodpłatnie prowadzone jesienią i zimą przez rodziców, którzy mają jakieś szczególne umiejętności (jedna pani haftuje, dwie inne robią cudne rzeczy na szydełku, jakiś pan fascynuje się stolarką, inny rzeźbi w drzewie, państwo X potrafią lepić ze zwykłego ciasta koziołki, pan Y utrzymywał się kiedyś z produkcji i sprzedaży wieńców z szyszek, pani Z uczestniczyła kiedyś w warsztatach robienia „Kocopołów”, czyli artystycznych strachów na wróble…) I nikt z nich nie musi poświęcać na nauczenie tego uczniów „całego życia” – wystarczy umówić się z nimi na dwa – trzy sobotnie przedpołudnia. A potem przychodzą następni rodzice z następnymi propozycjami. I chętne dzieciaki uczą się kolejnej umiejętności. Jednocześnie mogą się odbywać trzy lub cztery typy zajęć. I wiecie co? wcale nie „parcelowałabym” ich po różnych klasach – raczej skupiłabym wszystko co się da na jednym holu – tak, żeby wszyscy mogli nie tylko pracować, ale i podglądać innych. I oczywiście – gadać! A – pieniądze! – oczywiście będą potrzebne na zakup przynajmniej części materiałów.
Lucyna Bojarska